anna tutaj nr2 krocej

„Najdroższy wózek świata”

Do zwykłego wyjścia na dwór dziecku brakuje przeważnie pary butów. Ninie brakowało tylko specjalistycznego wózka…

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Do zwykłego wyjścia na dwór dziecku brakuje przeważnie pary butów. Ninie brakowało
tylko specjalistycznego wózka, bo Nina nie chodziła. Nina miała 2 latka i mnóstwo wad
genetycznych. Z dziewczynką praktycznie nie było żadnego kontaktu, dziecko leżało pod
respiratorem i wydawało się, że dziewczynka niewiele rozumie…

8 tys. zł potrzebne od zaraz

Ale jak…?! – pytała zrezygnowana mama Niny.
Jeszcze nie wiem, ale na pewno to zrobimy! – odpowiedziała Ania.

I zrobili! Zrobili to, a nawet o wiele więcej, bo zebrali 8 tysięcy złotych na specjalistyczny
wózek i na klimatyzację, żeby Ninka mogła funkcjonować… Zorganizowali bieg i festyn
charytatywny, a wszystko po to, by Nina w końcu mogła zobaczyć, jak wygląda lato, śnieg
i jesienne liście.

– Zaangażowaliśmy w to mnóstwo zaprzyjaźnionych osób i firm, włożyliśmy w to całą swoją
energię i cały swój czas. Nagle dostaję telefon z krótką informacją, że Niny już nie ma z nami
… Niny nie ma … a u mnie jest, kryzys… i mnóstwo pytań – po co mi to wszystko było…?
Płakałam przez tydzień. Chciałam się z tego wycofać. Takie przeżycia, o takiej skali natężenia
emocjonalnego chyba na zawsze coś już zmieniają w człowieku. Mimo, że dziś mam również
przecież swoich podopiecznych (i to naprawdę z bardzo trudnymi chorobami), to Nina zawsze
będzie w mojej pamięci zajmowała szczególne miejsce.

…a co z Dedalem…?

Twoje dziecko rodzi się ze zrośniętymi oczodołami, nie wiadomo, czy ma oczy, czy też nie,
ale nigdy się o tym nie przekonasz, bo rozcięcie powiek jest nazbyt ryzykowne. W każdej
chwili może się okazać, że oczy są, ale wypłyną … Może się też okazać, że nagle dowiadujesz
się, iż Twoje dziecko ma ciężki nowotwór i liczy się każdy dzień … Scenariuszy może być
wiele, ale nadzieja jest jedna (i podobno umiera ostatnia), więc ci rodzice bardzo często idą
do takiej Fundacji po pomoc i dostają … numer konta i plik ulotek do rozniesienia.
Więc chodzą po domach, pukają do każdych drzwi… Z tą różnicą, że pukają tyko ci, którzy
mają jeszcze na to siły… A przecież to nie tak powinno wyglądać. Ci rodzice przeżywają
naprawdę prawdziwy dramat… strasznie cierpią, nie mogą sobie poradzić z tym wszystkim.
Patrzenie na chorobę czy na śmierć własnego dziecka to jest nie do opisania, ale… to są
ludzie z niewyobrażalnymi pokładami miłości. Oni się nie poddają, walczą do końca, czasem
nawet (mimo przesłanek medycznych) walczą o każdy oddech, każde bicie serduszka. Szukają
różnych rozwiązań. Dlatego nasza Fundacja pomaga tym rodzicom. Nam jest łatwiej podjąć
to wyzwanie, bo nie startujemy tak jak oni z poziomu zerowego. Za nami stoi przecież siatka
wypracowanych i sprawdzonych kontaktów.

nigdy nie mów nigdy!

Jeszcze 7 lat temu zastanawiałam się, jak można coś robić za darmo i w ogóle skąd ktoś
wynajduje czas na coś takiego…?! Dziś już nie zadaję takich pytań… po prostu wiem, że taki
rodzaj pracy sam Ciebie znajduje … idziesz tą swoją „obraną” już drogą i to Cię samo
przekierowuje i doprowadza do celu. W moim przypadku zaczęło się od zwykłej, drobnej
pomocy polegającej na zdobyciu pralki dla ZOW nr 2 w Sosnowcu. Poczułam ogromną
satysfakcję, że mogę pomóc. Potem (w bardzo naturalny i niewymuszony sposób) powstała
Fundacja Nieinni. Chciałam pomagać dzieciom, gdyż w tym widziałam zawsze prawdziwy
sens.

nieinni ania

 jeśli paczka, to na całe życie…

W pewnym momencie życia poczułam pewną stagnację i przyszło mi do głowy – Szlachetna
paczka! Wysłałam zgłoszenie i w krótkim czasie musiałam wybrać trzy rodziny, do których
trafią paczki. To było dopiero wyzwanie! Mimo, że każda z nich zapadła mi w pamięć, to
jednak serce skradła tylko jedna i to taka, która ze swojej skromności nie okazywała, że tej
pomocy w ogóle potrzebuje. Pierwsze spotkanie trwa zazwyczaj przepisowo pół godziny. Moje
trwało 3 godziny i ta znajomość trwa do dnia dzisiejszego. Do dziś wspieram tę rodzinę
całkiem prywatnie. Ta rodzina dostała mieszkanie, które musiała sama wyremontować. Miała
ogromny problem, ponieważ w mieszkaniu brakowało drzwi. Po wystawieniu przeze mnie
wiadomości na fb, w krótkim czasie uskładaliśmy pieniądze nie tylko na drzwi, ale i na
panele. Panowie ze szkoły budowlanej wyremontowali to mieszkanie za darmo, a firma
budowlana przekazała niezbędne kleje i farby. To miłe, jak patrzysz na to, jak ci ludzie
wychodzą na prostą i nabierają pewności siebie i jak słyszysz z ust dziecka – ciociu, ja też
chcę pomagać tak jak ty!

… to tylko kwestia oswojenia

Zorganizowaliśmy zamkniętą imprezę Mikołajkową dla dzieci z 4 Zespołów Opiekuńczo-
Wychowawczych. Chcieliśmy, aby te dzieci miały moc atrakcji, więc zorganizowaliśmy
konkursy, nagrody, zabawy i poczęstunek. Włożyliśmy w tę imprezę całych siebie, cały swój
czas i swoje emocje, ale praca z młodzieżą po przejściach jest naprawdę specyficzna i trudna.
Kiedy nie masz nic swojego, niczego nie dostałeś w życiu i nagle w trakcie takiej imprezy
otrzymujesz masę prezentów, to czujesz zagrożenie, bo nie wiesz, czy przypadkiem ktoś nie
będzie czegoś oczekiwał od Ciebie w zamian. Ten brak zaufania i brak wiary w siebie to jest
coś, co jest w tych dzieciach widoczne gołym okiem. Kiedy jednak obdarzą Cię już swoim
zaufaniem, to jesteś już ich przyjacielem.

prawie jak voodoo

Działamy samodzielnie i doskonale sobie radzimy. W głowie mamy tysiące pomysłów,
a w sercu szczerą radość z tego, co robimy i bezwzględną wiarę w to, że musi się udać. I się
udaje. Myślę, że w przyrodzie działa takie prawo, że jeśli to, co robisz, robisz na 100 procent,
to musi się udać. Nikt za nami nie stoi, żadna agencja PR itd., to kwestia doświadczenia
i takiego zdrowego podejścia i zanim coś zrobisz, zapytania siebie: „co by mnie
zainteresowało…?”, i to jest chyba ten nasz urok, ta normalność i niepretensjonalność.
Cieszymy się z każdego sukcesu. Mamy naprawdę szereg osób za sobą. Jedną z naszych akcji,
tj. Przystanek Świętego Mikołaja wspiera aktorka Joanna Jabłczyńska. Nie zależało nam,
aby twarzą fundacji został jakiś przypadkowy celebryta, lecz na tym, aby osoba ta była
połączeniem siły charakteru, delikatności i wzbudzała zaufanie. A taka właśnie jest Joasia,
która swoją osobą promuje nasze charytatywne bransoletki.

Do akcji organizowanej przez Michała Wiśniewskiego razem z New Yorker zgłosiliśmy
3 Zespoły Opiekuńczo-Wychowawcze i wszystkie 3 zostały wybrane do akcji. Każdy
z Zespołów mógł jechać na spotkanie z Michałem Wiśniewskim do New Yorkera w Czeladzi
i zrealizować bon o wartości 250 zł. Współpracowało z nami naprawdę mnóstwo firm,
włożyliśmy w to całą swoją energię, dlatego Przystanek Świętego Mikołaja to akcja, która
wzbudza mój największy sentyment. Wiem, że w Sosnowcu jest dużo do zrobienia i my
z chęcią podejmujemy to wyzwanie, a to chyba nie każdemu się podoba, niektórych to boli,
niektórzy potrafią wbić nam szpilę. Jednak jesteśmy tak mocno skoncentrowani na naszym
celu, na szukaniu rozwiązań i na pomocy innym, że nie mamy czasu na wchodzenie
w negatywne emocje i relacje. Organizacje pozarządowe często traktują siebie jak
konkurencję, jak firmy, a przecież prawda jest taka, że wszyscy gramy do jednej bramki i to
nie jest biznes na zarabianie pieniędzy. Im wcześniej to zrozumiemy, tym lepiej.

praca 24 godziny na dobę

To nie jest tak, że kończę pracę w Fundacji i spokojnie wracam do domu. Dużo rzeczy robię
też całkiem prywatnie. Chodzę, pytam, szukam kontaktów, możliwości i rozwiązań. Kiedy
przychodzą do Ciebie rodzice ciężko chorego dziecka z bukietem z lizaków czy statuetką
i wręczają Ci, czujesz się dziwnie… Przecież nie robisz tego dla wdzięczności kogokolwiek,
robisz to, bo nie wyobrażasz sobie, że mogłabyś postąpić inaczej. To jest naturalny odruch
i nie oczekujesz tego od nich, ale oni czują taką potrzebę, bo w tych ludziach jest pełno
miłości. Czasem jest to naprawdę trudne, niejednokrotnie jak przychodzę do domu, to zamiast
zająć się swoimi sprawami i swoją rodziną, zajmuję się sprawami tych ludzi. Kiedy już
nazbiera się za dużo, wtedy potrzebuję ciszy i spokoju, muszę się wyłączyć. Na bieżąco śledzę,
co się dzieje i mimo że mam fundację, sama wpłacam pieniądze na inne dzieci. To nie jest
tak, ze mam fundację swoją i koniec. Nie jestem hermetycznie zamknięta na to, co na
zewnątrz, a przecież tam dzieje się najwięcej… Kiedy twoja praca jest wykonywana z pasją,
wtedy ma podwójną moc! Wtedy nawet „zwykły” wózek jest dla ciebie „najdroższym
wózkiem świata”.

 

Z Prezesem Fundacji Nieinni, Anną Tutaj rozmawiała Katarzyna Karbowniczek.

Fundacja Nieinni działa od 2014 roku. Posiada szeroki zakres doświadczenia
w tematyce ochrony i promocji zdrowia. Chętnie angażuje się w promowanie tematyki
związanej z walką ze stereotypami dotyczącymi osób niepełnosprawnych (np. współpraca
przy zbieraniu okularów dla dzieci z Afryki). W 2015r., Nieinni byli organizatorem
maratonu charytatywnego z którego całość uzbieranych środków została przekazana na
leczenie podopiecznej z Sosnowca. Fundacja ma na swoim koncie dwie imprezy
mikołajkowe pt. Przystanek Świętego Mikołaja skierowane do dzieci z zespołów
opiekuńczowychowawczych 
z Sosnowca.

 

Kontakt:
Fundacja Nieinni: ul. Sportowa 2, 41-205 Sosnowiec
strona internetowa: www.fundacja-nieinni.org 
e- mail: fundacjanieinni@gmail.com 
facebook: fundacjanieinni
telefon: 794 243 217